Pamiętaj,
dziecko,
jak
piękne by nie były wspomnienia,
nie
wolno żyć tylko nimi.
16 lipca , 25 sierpnia,
26 sierpnia ,
New Jearsy,
Londyn.
Dziewczyna wstała z wielkiego łoża, można by
rzec, małżeńskiego i ruszyła w stronę balkonu. Otworzyła go i
bosymi stopami znalazła się na werandzie. Oparła się o barierkę i wzięła
głęboki oddech. Spod ławki ,która stała tam wyciągnęła opakowanie tabletek.
Dwie zielone ampułki znalazły się w jej dłoni lecz po chwili znalazły się w jej
buzi. Pozwoliła by tabletki musowały lekko pod językiem. Oparła się o ścianę i
zjechała powoli po niej i podciągnęła kolana pod brodę. Mimo ,że był połowa
lipca nocne powietrze było mroźne. Dziewczyna robiła się coraz bardziej senna,
aż w końcu jej oczy się zamknęły. Pierwsze promyki słońca wstąpiły na jej
twarzy, jakby dodając jej otuchy. Jednak ona się nie obudziła, śniła bez snów
gdy słońce łagodnie wschodziło ponad budynki.
***
Chłopak z burzą loków wiercił się na atłasowej
pościeli. Zdenerwowany skopał kołdrę na podłogę, a wszystkie poduszki
wylądowały w tym samym miejscu. Zwinął się w kłębek, jednak to nic nie dało.
Potrzebował tego. Potrzebował tego jak narkotyku. Wstał i podszedł do komody.
Otworzył szufladę i wygrzebał oczekiwane przedmioty. Wziął to w dłonie i
położył się na łóżku. Odkręcił zgrabnie butelkę brandy, pociągnął z niej kilka
większych łyków i otworzył pudełko. Na samej stercie zdjęć był pukiel włosów.
Opuszkami palców musnął go po czym podniósł je pod nos. Zaciągnął się nim jakby
był to jego ostatni oddech. Zapach który kiedyś był wyraźny już praktycznie
wywietrzał. Odłożył butelkę na stolik wraz z pudełkiem. Pozostawił tylko
pukiel. Wpatrywał się w niego, aż w końcu jego powieki się zamknęły i powrócił
do sennych marzeń, których nie będzie pamiętał….
***
Lottie rozejrzała się po pokoju czy
wszystko znalazło się w pudłach. Jeszcze raz zajrzała za szafę i pod łóżko .
Jednak nic tam nie znalazła. Ruszyła w stronę balkonu. Oparła się o
barierkę i przypatrywała się, jakże dobrze znanym ,wysokim budynkom. Przymknęła
oczy, a wiatr przeczesał jej włosy. Oplotły ją silne męskie ramiona. Brunetka
zassała powietrze a mroczki pojawił się jej przed oczami.
-Tato ! Tato, puść
mnie! Chcę na ziemię!- krzyknęła dziewczynka wymachując nóżkami w powietrzu.
Mężczyzna ze śmiechem okręcił się wraz z nią.-Tato, no! Spóźnię się!
-A dokąd ,moja panno?-
od powiedział jej głęboki baryton .
-Nie interesuj się!
Jestem już duża!- burknęła brązowowłosa. Poprawiła swoją sukienkę i
przygładziła z grymasem włosy. Ojciec przykląkł przy małej, pogładził po
policzku.
-Cieszę ,że jesteś
duża, ale zawsze pozostaniesz moją małą Tie. –Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
-Tatoooo…- przekręciła
oczami, cmoknęła przelotnie szorstki policzek i pobiegła w stronę furtki.
-Lott!- zawołał ,a
dziecko się odwróciło- Pozdrów go!- dziewczynka spłonęła rumieńcem i pognała w
bliżej nieokreślonym kierunku.
-Charlie!- chłopak delikatnie klepał policzki
bladej Lottie. Uchyliła powieki patrząc na niego zamglonym wzrokiem. W chwili
gdy dziewczynę napłynęły wspomnienia, jej ciało zwiotczało ,chłopak powoli
osunął ją na zimne kafelki balkonu. Zmartwiony przypatrywał się jej rysom
twarzy wypatrując jakichś niepokojących oznak.
Zielonooka z pomocą Adama usiadła.
-Musisz skontaktować się z lekarzem, Charl.-
odezwał się chłopak.-To już czwarty raz w tym miesiącu.
-Mówili ,że coś takiego może się zdarzać.-
napomknęła , wtuliła się w chłopaka ,a on otulił ją ramionami przyciskając ją
do siebie bliżej.
-Chcesz o tym pogadać?- wyszeptał w jej włosy,
ona jedynie przecząco pokręciła głową.
***
Zatrzasnął drzwi od samochodu. Krocząc przez
zboże rozglądał się . Nic się nie zmieniło. Ręce zwiesił ,luźno by mogły
zahaczać o złociste zboże. Podtykał się momentami o kamienie ,które były na
polu. Teren zaczynał się obniżać. Słońce prażyło mu twarz i ręce. W końcu
zobaczył jezioro, zagryzł wargę by się nie uśmiechnąć. Doszedł do brzegu
i zaciągnął się głęboko powietrzem. Szedł wzdłuż brzegu. W końcu zobaczył stary
domek nie należący do nikogo. Zdjął buty wraz ze skarpetami. Ściągnął przez
głowę koszulkę, odpiął spodnie ,a one zjechały na ziemię. Podszedł do brzegu,
jego palce u stup połaskotała ciepła woda. Jego twarz rozjaśnił uśmiech. Wszedł
powoli do wody , zanurkował.
-Nie, Harry! Nie rób
tego!- zapiszczała dziewczynka ciągnięta przez chłopaka w stronę wody.
Wynurzył się, wciągnął powietrze po
czym znowu zanurkował.
-Nie będę się do ciebie
odzywać! Harry!- powiedziała roześmiana nastolatka. Chłopak opryskał ją wodą,
śmiejąc się z jej miny.
Kolejny wdech i nurkowanie…
-AAAA- krzyknęła
dziewczyna wpadając do wody ,a tuż za nią chłopak.
Wynurzył się , biorąc kolejny oddech usłyszał
cichy szmer za nim. Zaalarmowany odwrócił się i zobaczył starszego mężczyznę
pochylającego się nad jego stertą ubrań.
-Ej!- wykrzyknął.
Przestraszony facet spojrzał na niego, zebrał
szybko jego rzeczy i zanim Harry wyszedł z wody , cuchnący gorzałą mężczyzna
odbiegł zagłębiając się w lesie.
-Kurwa!- przeklął zielonooki i pochylił się nad
trawą poszukując czy przypadkiem nic nie wypadło. W zaroślach znalazł
tylko kluczyki od samochodu.
Przynajmniej to.
Przemknęło mu przez myśli. Przemoczony , na
samych bokserkach ruszył w stronę skąd przyszedł. Jednak już się nie uśmiechał,
słońce już zachodziło, a z północy powiał zimny wiatr. Chłopak zadrżał. Uśmiech
z twarzy dawno zszedł, a samo ciało jak i dusza skurczyła się do niemożliwie
małych rozmiarów.
***
Dziewczyna ze smutnym uśmiechem rozejrzała się po
nowym mieszkaniu. Zaniosła pudło trzymane w dłoniach do kuchni.
Westchnęła cicho. Wyszła z pomieszczenia i znalazła się jadalni, a kilka
schodków niżej mogła zobaczyć czarny fortepian i przeszklone trzy ściany
z widokiem na basen, jednak za nim widok się urywał nagle i można było zobaczyć
już w oddali las. Lott powoli zeszła po trzech schodkach, musnęła palcami
fakturę pianina, po czym otworzyła drzwi od tarasu. Przeszła koło basenu i
stanęła na skraju urwiska nad którym mieszkała. Pod nią było ogromne jezioro
otoczone z lewej strony zbożem lecz z prawej jak i przodzie ,lasem.
Przypatrywała się z zapartym tchem jak słońce powoli zachodzi chowając
się za wzgórzami po drugiej stronie, zabierając przy tym też jej uśmiech i
spokój ducha….
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym, tym, tym…. Więc przybywam z nowym
rozdziałem, który praktycznie nie trzyma się kupy. Jest dość… Osobliwy ,że tak
powiem, jednak przypadł mi nawet do gustu. Niestety jest króciutki!
Napisałabym coś więcej ,ale jestem strasznie
zmęczona, a głowę mam tyloma rzeczami zawalonymi, że odechciewa mi się żyć.
W dzisiejszym rozdziale dowiadujecie się troszkę
o bohaterach, jednak nie wszystko jest tak jakby było. Musicie nauczyć się
czytać między wierszami, drogie dzieci J Rozdział napisany w humorze
jaki mam. Czyli… Musicie sami to już ocenić J
Dobrej nocy ,życzę.
Ada.xox
Ps. Może znacie kogoś kto mógł by wykonać ładny
szablon na bloga? Normalnie straszy. -,-
Ps.2 Wprowadzam zasadę : czytasz= komentujesz