–
Nie chcę być mężczyzną – oświadczył Jace. – Chcę być gniewnym nastolatkiem,
który
nie umie poradzić sobie z wewnętrznymi demonami
i
dlatego wyżywa się werbalnie na innych.
Cassandra
Clare – Miasto Popiołów
15 lipca, godz. 10.37, New York
Znajduję się w Atlantic
Records *. Jestem obserwowana przez trzy osoby w ciasnym
pomieszczeniu. Siedzę na niewiarygodnie niewygodnym krzesełku połączonym ze
stolikiem. Przed sobą trzymam kilkudziesięciostronicowy test który
muszę zdać na chociażby 60 procent. Jest tu niesamowicie gorąco, przez co
zdjęłam marynarkę ,a przez moją białą bluzkę prześwituje koronkowy stanik za
45$ z Victoria's Secret . Wzrok dwóch mężczyzn już w zaawansowanym wieku
wżynają wzrok w mój dekolt ,a kobieta ,która mogła by już mieć wnuki siedzi
wyprostowana z przylepionym ,krzywym uśmiechem. Moja dolna warga jest atakowana
prze zęby, idealnie wykonany manicure jest już do połowy zdrapany, a nogi drżą
.Tępo patrzę na pierwszą stronę testu, napisy rozmazują mi się przed oczami ,a
dłoń w której trzymam długopis jest spocona.
Niedojda.
***
- I jak ci poszło?- pyta mnie Adam ,oplatając
mnie rękoma wokół mojej tali .
-Strasznie…- spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
Znajduję się w tej chwili w moim pokoju.
Mój chłopak siedzi na łóżku, a ja stoję nad nim. Patrzy się na mnie badawczym
wzrokiem doszukując się czegoś więcej . Jego ciepłe kciuki znaczą jakieś wzory
na moich biodrach. Z westchnieniem , siadam na nim okrakiem i wtulam
twarz w jego szyję.
-Nie chcę cię tu zostawić.- mruczę . On jedynie
ściska mocniej moje biodra.
-Nie takie odległości i przerwy nas dzieliły.-
Odchyla mnie i patrzy mi w oczy.
-Tak, ale… Ugh! Po prostu nie chcę tam jechać.-
szeptam i wplątuję swoje palce w jego włosy.
Mieszkaliśmy kiedyś w Beaverton. Trafiłam tam w
wieku trzynastu lat. Mieszkała tam moja ciotka, która z łaskawości serca
zaadoptowała mnie.
Straciłam pamięć po wypadku samochodowym.
Jako jedyna przeżyłam cudem. Zginęli moi rodzice oraz młodszy brat. Kierowca
,który spowodował wypadek , wyszedł z tego tylko ze złamaną ręką. Ja, walczyłam
o życie w szpitalu. Po trzech tygodniach , trzech dniach i ośmiu godzinach, o
których powiadomił mnie chłopak w moim wieku ,o imieniu Harry. Mówił ,że jest
moim przyjacielem , jednak nie pamiętałam go, ani moich rodziców, ani brata.
Nikogo.
Wyjechałam do ciotki. Chciałam stworzyć
nowe wspomnienia. Jednak żałuje ,że straciłam kontakt z kędzierzawym chłopcem .
Dopiero w wieku czternastu lat trafiłam do szkoły w Beaverton. Wszyscy w szkole
już o mnie wiedzieli. Middle High School stał się największym moim życiowym
utrapieniem. Nie mogłam się odnaleźć, czułam się zagubiona i samotna. Jednak w
High School dopiero sprawa z moim pojawieniem się i całą moją historią
przycichła. Mimo ,że z Adamem chodziliśmy do tej samej szkoły , nie
znaliśmy się. Ja nie byłam nikim szczególnym, nie byłam KIMŚ, byłam szarą
myszką z garstką znajomych, zakręconą na punkcie muzyki i jej tworzenia.
Poznaliśmy się w sposób ,w który nikt się nie spodziewał. Byłam tak
zainteresowana muzyką, że nagrywałam różne filmiki jak gram. Oczywiście nie
wstawiałam ich nigdzie. Moja ciotka je odkryła i w lato gdy skończyłam
szesnaście lat wysłała jedno do pary narzeczonych, którzy mieli się niedługo
pobrać. Szukali muzyków ,którzy mieli by zagrać na ich weselu. Przyjęli mnie.
Jednak nie tylko mnie .Shooting Star- nikt spoza Portland nie słyszał o kapeli,
Adama. Jednak już zaczynali robić szum wokół siebie . Mieli być kapelą
prowadzącą, ja miałam grać jedynie na początku i w przerwach zespołu.
Niesamowicie się denerwowałam. Miałam złożyć na początku życzenia młodej parze
wraz z kapelą, a potem zagrać swoją własną piosenkę .
*Retrospekcja*
„Miętoszę kawałek mojej
sukienki. „Życzę wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia….”
Powtarzam cały czas.
-Nie dam rady.-
wyjękuję cicho. Zostały jeszcze dwie minuty zanim wejdę na scenkę. Nagle ktoś
dotyka mojego ramienia. Odwracam się i widzę uśmiechniętego Adama.
-Co ty na to bym jednak
złożył życzenia …- mówi zastanawiając się jak mam na imię.
-Charlotte.- szybko
odpowiadam.
-Wiec, Charlotte… Mam
to zrobić?- pyta. Kiwam szybko zawstydzona swoim brakiem odwagi, spuszczam
głowę.
-Ej.- łapie mnie za
ramie, a patrzę na jego usta.- Nie przejmuj się, pierwszy raz jest najgorszy ,
potem Cie to wkręci…- zaśmiał się, a ja spłonęłam jeszcze większym
rumieńcem. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę sceny. Ja zasiadłam
za pianinem, a on stał przy mikrofonie i składał życzenia , rozbawiając gości
swoimi anegdotami. – Więc, bądźcie wyrozumiali dla tej dziewczyny. W końcu to
jej pierwszy raz... –odwraca się do mnie i puszcza oczko, a widownia chichocze.
–Lottie…- Odzywa się. Zaskoczona patrzę na niego. Pierwszy raz ktoś
używa zdrobnienie mojego imienia.- Są cali twoi.- posyła
mi pocieszający uśmiech i schodzi ze sceny, pozostawiając mnie samą.
Goście weselni wraz z
młodą parą wpatrują się we mnie. Biorę głęboki wdech po czym naciskam klawisze
instrumentu. Zamykam oczy. Wydobywam z siebie czysty dźwięk w postaci słów.”
*Koniec retrospekcji*
Od tego czasu zaczęliśmy się kumplować, Bred ,
który również należał do zespołu stał się moim przyjacielem. Z Adamem miałam
delikatne relacje, rumieniłam się za każdym razem gdy się do mnie się
uśmiechnął . Często pomagał mi w tworzeniu to, nowych utworów. I pewnego dnia
staliśmy się parą. Kapela zostawała coraz bardziej rozchwytywana. Koncerty w
Portland , Seattle. Cóż dla początkującej pary nie były łatwe rozstania .
Jednak to chyba sprawiło ,że byliśmy inni niż inne pary. Gdy był w Beaverton
spędzaliśmy każdą chwilę ze sobą. Było magicznie. Nadal jest…
-Lottie… Nie odpływaj…- Adam, pocałował mnie w
obojczyk odrywając mnie z rozmyśleń. Oparłam głową o jego ramię.- Wspominałem
ci ,że będziemy tworzyli nowy singiel?- odchyliłam głowę i na niego spojrzałam
. Uśmiechnęłam się szeroko.
-To świetnie! Mam już kilka świeżych utworów dla
was…- podekscytowana wstałam i podeszłam do biurka. –Gdzieś one tu były…-
mruknęłam.
-Nie chcę byś marnowała swoje genialne utwory na
taką przeciętną kapelę, Lott- powiedział i przytulił mnie od tyłu. Obróciłam
się w jego stronę.
-Nie bądź ,głupi.- zmarszczyłam brwi.- Tych
utworów mam od cholery, a wy jesteście wyjątkowi. Ty jesteś i zasługujesz na
najlepsze….
-Oj zamknij się już.- przerwał mi i wpił się w
moje usta.
***
*Nobody’s POV*
Kelner postawił koło niego kolejnego drinka,
którego niemal natychmiastowo chłopak przelał do ust. Harry czuł się podle sam
ze sobą i musiał oderwać się od tego nieczucia. Chciał poczuć cokolwiek. Poczuć
kogoś. Kogokolwiek. Chciał poczuć znowu, że żyje.
Wszystko co posiadał, pieniądze, sława, nie
dawały mu tego czego pragnął. Tego kopa, który pchał do przodu. Był kimś ,
któremu zazdrościli. Był przecież gwiazdą! Czego tu nie zazdrościć? Uważał ,że
nie ma czego. Był wyprany z emocji ,czuł się pusty.
Przyszedł do klubu wraz ze znajomymi,
przyjaciółmi , ale czuł się w pewien sposób samotny. Dlatego pozostawił ich i
poszedł do baru. Wiedział ,że alkohol, nie jest rozwiązaniem , jednak cieszył
się chwilą gdy pozwalał mu oderwać się od tej szarości, która go otaczała.
Miał nadzieję ,że któraś z dziewczyn , które
wlepiały swoje oczy w niego, wypełni tę pustkę, która była w nim. Chociaż na
chwilę, chociaż jedną noc…
Wiedział ,że tego typ dziewczyn ,które patrzyły
na niego jak na kawał mięsa i śliniły się jeszcze bardziej gdy spojrzał na nie
dłużej niż kilka sekund, nie kochały się w nim , tylko w jego sławie. Nie
pragnęły go, tylko jego pieniędzy. Taka znajomość nie miała szans.
Skoro wiesz jak to się
skończy, to czemu w to się bawisz?
Ostatni raz, obiecuję.
Obiecuje sobie . Uśmiecha się do długonogiej
brunetki ,która wpatrywała się w niego ,od dłuższego czasu. Ona podchodzi do
niego ruszając kusząco biodrami, uśmiecha się flirtualnie i opiera ręce na
udach Stylsa.
-Izabella ,jestem.- mruczy mu do ucha .
-Piękne imię, dla pięknej dziewczyny.- odpowiada
wpatrując się w jej dekolt. Brunetka chichocze.
-Nie widziałeś wszystkiego.- rzuca kokieteryjnie.
-Ach ,tak? –unosi brew.- Może chciałabyś mi
pokazać?- Dziewczyna rumieni się na te słowa i zagryza wargę.
***
Znajdują się w windzie. Harry przypatruje się
brunetce na drugim końcu widny.
-Pięknie wyglądasz.- mówi . Chciał by móc
powiedzieć jej imię, ale nie jest teraz nawet pewien czy w ogóle się
przedstawiła. Była taka sama jak reszta kobiet z którymi sypiał :
podekscytowana następstwem wydarzeń, z rozchylonymi ustami i oczami pełnymi
iskier. Doskonale wiedziała jak to się skończy, gdy dotrą do jego mieszkania,
najpierw ją rozbierze i siebie , a potem będą uprawiać seks . To miało być
wszystko co się stanie .Potem ona wymknie się w nocy ,a on obudzi się znowu sam
.
Następnego ranka prawdopodobnie będzie pluł sobie
w twarz , a poczucie winy dopadnie go. Jednak w tej chwili , w tej windzie jego
czuła strona ucichła ,zagłuszona przez wewnętrzną bestię która żyje w każdym
mężczyźnie.
Dziewczyna naprzeciwko wierciła
swoje ciało próbując w jak najlepszym świetle ukazać swe wdzięki.
„Przypadkowo” jej bransoletka ześlizgnęła się z nadgarstka, a ona schyliła się
po nią prężąc ciało w jak najbardziej seksowny sposób. Być może kiedyś
uznał by to za seksowne , lecz od powstania One Direction uważał to za po
prostu , nudne.
Patrzał na nią znudzonym wzrokiem , zastanawiając
się jedynie co kryje pod niewiarygodnie krótką sukienką. Ona podeszła do
niego napierając na niego ,złapała go za ramię.
-Masz bardzo umięśnione ramię, Harry.-
wymruczała. On jedynie wymusił swój uśmiech i zagryzł wargę. Powstrzymywał
myśli ,które opisywały najgorszymi epitetami dziewczynę. Złapał ją w tali , przyciskając
ją mocniej do swojego ciała. Nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę, a tym
bardziej na niepotrzebne uprzejmości i komplementy. Domagał się tylko
spełnienia w kobiecie.
Jego dłoń zjechała na prawy pośladek ,a brunetka
głośno zawyła i ścisnęła mocno jego ramie, na co z jego gardła wydobył się
zwierzęcy pomruk. Kiedy jego mózg formował obraz jej i jego uprawiający seks na
jednej ze ścian widny ,ona z charakterystycznym dźwiękiem otworzyła się.
Dziewczyna pociągnęła go w stronę jedynych drzwi w holu.
-Masz kluczyki?- wyjąkała gdy on naparł na nią i
przycisnął do drzwi.
-W przedniej kieszeni ,spodni.- odpowiedział. Ona
z cwaniackim uśmiechem powoli zjechała ręką w dół do ich przyciśniętych
miednic. Wsunęła rękę do kieszeni ocierając się o jego rosnący członek boleśnie
napierający na zamek w spodniach. Wyjęła kluczyki i wsadziła je do zamka
i przekręciła.
Wpadli do mieszkania. W szybkim tempie
pozbyła się jego ubrań. Mimo ,że dziewczyna miała ochotę ściągnąć już w windzie
jego spodnie, w jego mieszkaniu nie hamowała się tylko do nich.
Z każdym oddechem wpijał się w jej wargi
coraz z większą siłą. Przycisnął ją do ściany biodrami ,by poczuła jak bardzo
on tego chce. Jak bardzo pragnie kobiety by zapomnieć o samotności jaka ogarnia
go codziennie, która wypala bolesną dziurę w jego sercu.
Zjechał na jej szyję, boleśnie ją ssając i
kąsając przy akompaniamencie jej głośnych jęków. Ręką wymacał zapięcie
sukienki i powili ją rozpinał. Pozwolił sukience zjechać i przyjrzał się jej
pełnym piersią. Jedną ręką zdarł z niej koronkowe majtki , a drugą złapał
za pierś. Słyszał jedynie jej urywany oddech, gdy zjechał ustami na jeden z
sutków.
-Proszę, Harry…- wyszeptała jedynie, pochłonięta
pożądaniem. Złapał ją pod udami ,a ona podciągnęła się na jego ramieniu.
Zrobił kilka kroków i rzucił ją na kanapę.
Pochylił się nad nią i spojrzał w jej
oczy. To go zmieszało. W jej oczach widział strach. Tyle razy go widział w
oczach przeróżnych kobiet. Brunetka wpatrywała się przerażona w Harrego Stylesa
z One Direction ,który nie był już tym słodkim chłopakiem, na białym koniu, że
nie będzie się z nią kochał tylko faceta który rzuca nią jak dziwką i pędzie ją
pieprzył. To spojrzenie przywróciło mu trzeźwość myśli, już wiedział ,że
nie może jej tego zrobić, że kolejnej nocy będzie sam.
-Wynoś się. Zabierz swoje rzeczy i wynoś się. Nie
chcesz tego. Ja też.-
Bo nie dam rady , nie
chcę zrobić ci krzywdy
- pomyślał.
Wstał z niej i skierował się do kuchni. Słyszał jej zduszone chlipanie w
salonie jak się ubierała. Gdy w końcu usłyszał trzaśnięcie drzwiami wypuścił ze
świstem powietrze z ust. Otworzył lodówkę i wyjął butelkę schłodzonej
wódki. Odkręcił butelkę i pociągnął porządnego łyka. Skrzywił się na
gorzkawy smak napoju i ciepło ogarniające jego gardło.
-Kurwa!
Rzucił butelkę na przeciwległą ścianę ,a ona
rozprysła się na tysiące kawałeczków zalewając ścianę oraz podłogę. Powoli
osunął się po lodówce ,chowając twarz w dłonie.
_____________________________________________________________________________________
* Atlantic
Records (Atlantic Recording Corporation) –
amerykańska wytwórnia płytowa będąca własnością Warner Music
Group.
Hmmm… Mam ferie i wierzcie trudno mi było
zmotywować moją dupę do napisania tego rozdziału.
Jednak się udało. Rozdział nie bardzo mnie się
podoba , chociaż mam nadzieję ,że wam chociaż trochę przypadnie do gustu.
Pozdrawiam.
Ada.xoxo
Brak baneru:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
http://spis1d.blogspot.com/
Zapraszamy do zapisania się do spisu :)
OdpowiedzUsuńhttp://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/
Świetne <3 Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award :) Gratulacje!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj: http://you-will-always-be-my-property-harry.blogspot.com/2015/02/liebster-award-2.html
No nieźle, nieźle...Rozkręca się :) Ale jestem ciekawa, w jaki sposób oni się spotkają/połączą :')
OdpowiedzUsuńIdę kolejny, genialny, rozdział czytać kochana :*