15 lipca*
2015 r.
„Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru,
a czasem to wybór stwarza człowieka.”
Gayle Forman – Jeśli zostanę
Cicho westchnęłam. Ślęczałam właśnie nad zadaniem z trygonometrii
.
-Cholera.- przeklęłam sama do siebie i ponownie skreśliłam
całe działanie .Prychnęłam i rzuciłam długopisem w ścianę.- Pierdole.
Schowałam twarz w dłoniach. Czemu do cholery mi to nie wychodzi .
Trzeba było
chodzić do szkoły zamiast bawić się w gwiazdę.
-Nie pierdol tak, bo ci się rodzina powiększy.- weszła do mojego
pokoju Kim, rzuciła się na moje łóżko koło mnie wgryzając się w
jabłko.-Jestem pewna ,że twojemu kochasiowi się to nie spodoba.- prychnęła
rozbawiona swoim mało śmiesznym żartem, plując na mnie i zeszyty mieszanką jej
śliny ,i jabłka.
-Fuj.-mruknęłam wycierając policzek śliną. Odłożyłam książki
na ziemię i położyłam się koło niej
.- Nigdy tego nie zrozumiem, jestem na to zbyt tępa.- wzięłam jedną z poduszek i
przykryłam nimi twarz chroniąc ją przed natarczywym spojrzeniem przyjaciółki.-
Nie chcę iść do tej gównianej szkoły. Ugh… Co jej nagle zależy tak na tej
szkole, co ja jej zrobiłam? – mruczałam do Kim . Nagle poduszka nie spoczywała
na mojej twarzy a w ręce przyjaciółki. Patrzyła na mnie zmarszczonymi brwiami.
-Gadasz głupoty. Ciotka chce dla ciebie jak najlepiej, a to
,że w młodym wieku zaczęłaś zajmować się karierą , a nie nauką nie świadczy o
tym ,że coś jej zrobiłaś .Przemawia
przez nią troska. Wiem ,że jest to całkowicie popieprzone by w wieku 21 lat iść
do liceum, ale jak mus to mus. Poza tym nie będziesz sama w takiej sytuacji.
Jak nie dasz rady to Kim wbije do akcji. – wyszczerzyła się do mnie.
-To nie o to chodzi. Tylko nie będę sobą, rozumiesz? Nie
będę sobą! Nie będę zwykła dziewczyną, tylko pieprzoną gwiazdką , która nie
będzie mną. – przygryzłam wargę przeczesują swoje brązowe włosy.- Będę sławną
osobą, która w młodym wieku zaczęła zajmować się show biznesem, arogancką pieprzoną
sławą. Nikt nie pozna mnie jaka jestem.
Będę chodzić w obcisłych sukienkach, a nikt nie pozna naprawdę kim jestem. Mam
tego po prostu dość, wiesz? Tego cholernego ukrywania. Przynosi mi to więcej
nerwów.
-A powiedz czemu nikt cię nie pozna, jaka jesteś naprawdę,
hm? Jesteś już takim typem osoby. Boisz się ludzi. Boisz się, że cię zranią.-
spojrzała na mnie wymownym wzrokiem.- Ciotka chce dla ciebie jak najlepiej.
Gdyby nie ona nie miałabyś nawet minuty prywatności, a tak to paparazzi nawet
nie wiedzą gdzie mieszkasz. – powiedziała .
-Wiem, ale cały czas muszę uważać, jak, co , gdzie robię. Po
prostu nie mam siły. Tylko przy tobie, Jamie i Bradzie czuję się ,że jestem
sobą. Na początku może i było to ekscytujące, w dzień gwiazda – w nocy normalna
dziewczyna, ale teraz…. – podnosząc się
do pozycji siedzącej przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. 2:34 ,świetnie po
prostu świetnie. Jutro mam test który muszę zdać, jeśli nie to trafię do
„szkoły” dla osobistości.- I pomyśleć ,że praktycznie całe życie broniłam się
rękami i nogami przed szkołą. – jęknęłam opadając na poduszki.
-Chodź spać mała, bo jutro nie będziesz wstanie wstać z
łóżka.- klepnęła mnie w ramię. Z zamkniętymi oczyma machnęłam w jej stronę
ręką. Uderzyłam o coś twardego co na pewno nie było ,żadną częścią je ciała.
Usłyszałam chichot przyjaciółki. Otworzyłam oko i na nią spojrzałam, siedziała
i szczerzyła się do mnie.
-Co ty chcesz jeszcze ode mnie?- mruknęłam .
-Powiedz czy ty Adamem ma ten tegest? - poruszyła brwiami.
-KIM! WYJDŹ!
***
*Harry’s POV*
Głośne pikanie budzika wyrwało mnie ze snu. Jęknąłem i
przewróciłem się na drugi bok, ręką wymacałem piszczący przedmiot. Kliknąłem na
przycisk, niestety dźwięk nie ustał ,a stał się głośniejszy.
-Cholera.- mruknąłem i trzymany prze ze mnie przedmiot wylądował na podłodze.
Całe szczęście dźwięk przycichł, a ja mogłem dalej iść spać.
Odetchnąłem głęboko ,zamykając oczy wypuściłem powietrze z
powrotem. Minęło może pięć minut ,aż
w moim mieszkaniu nie rozniósł się głos Paula, mojego menażera.
-Haroldzie jeśli w tej chwili nie ruszysz swoich czterech
liter do sali konferencyjnej obiecuję ci ,że wyrzucę cię siłą przez okno .- gdy
przestał mówić usłyszałem piknięcie i ponownie nastała cisza.
-Jeśli będę miał szczęście, to fanki mnie pożrą i nie będę
musiał tam iść.- odpowiedziałem do ciszy.
Westchnąłem i odkryłem się . Usiadłem, przetarłem twarz dłońmi
i sięgnąłem do szafki gdzie leżał telefon. Sprawnie go odblokowałem ,
spojrzałem na godzinę. Z moich wymyślonych 5 minut stały się dokładnie 28
minut. Cholerna 7: 58. Wstałem ,a telefon rzuciłem na łóżko. Nogi
skierowały mnie do łazienki . Zdjąłem tylko moje spodenki koszykarskie i
znalazłem się w prysznicu.
Zrobiwszy co trzeba , wyszedłem z łazienki ubierając w chodzie bokserki i czarną koszule. Teraz
gdzie są spodnie. Z podłogi zgarnąłem parę spodni i szybko je na siebie założyłem. Zabrałem komórkę i wyszedłem z sypialni.
Znajdując się w krótkim holu mojego mieszkania, skręciłem w prawo i poszedłem prosto. Znalazłem się w przestronnym salonie. Nie zatrzymując się wyłączyłem telewizor i
zabrałem kluczki od apartamentu. Potknąwszy się o puszkę browaru omal nie
przewróciłem się o stolik w przedpokoju. Kierując się do do wyjścia założyłem na stopy parę trampek i wyszedłem. Zamknąłem drzwi i starannie zakluczyłem, przekręcając kluczyk dwa razy. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę windy .Z głuchym dźwiękiem otwierają się przede mną drzwi transportu, wszedłem do niej i oparłem się o jedną ze ścian.
***
To są jakieś żarty. Spojrzałem na wszystkich, pokręciłem
głową nie dowierzając.
-Nie ma mowy.- stwierdziłem.
-W tej kwestii nie decydujesz ,Harry.- odezwał się Mike,
jeden z naszej „kadry”.
-Jednak chyba tak, bo do jasnej cholery dotyczy mnie ta
sprawa!- uderzyłem z otwartej dłoni w stół. Wszyscy podskoczyli w miejscach.
-Posłuchaj mnie. Ty , jak i cały zespół macie nieco gorszą
sławę niż kilka lat wcześniej. Pragniemy to dla waszego dobra. – zaczął
menadżer. Prychnąłem na to w odpowiedzi. -Zawołajcie ją, może ona przekona go
do zmiany decyzji…- westchnął Paul machając do jednego z ochroniarzy. Utkwiłem
wzrok w ścianie. Ktoś kopnął mnie pod stołem. Rozejrzałem się po sali.
Wpatrywał się we mnie Louis. Zmarszczyłem brwi w pytaniu. Wywrócił w swoim
zwyczaju oczami. Uszczypnął się w czubek
nosa.
Być może to głupie, ale zawsze jak któryś z nas chciał ze
sobą pogadać, szczypał się w czubek nosa. Usłyszałem skrzypnięcie drzwi i
głuchy odgłos kobiecych obcasów. Skinąłem tylko głową w stronę Louisa i
przekręciłem głowę w stronę pewnej persony** która przybyła do nas.
Jedyną rzeczą jaką zdołałem zrobić to gwałtownie wstać z
krzesła i przytulić, kobietę która objęła mnie czule ramionami.
***
-Do cholery, mamo! Mam pieprzone dwadzieścia dwa lata! Nie
będę chodził do jakiejś popieprzonej szkółki kształcącej! – przeczesałem włosy
wpatrując się w moją matkę, która krzątała się po kuchni.
-Harry, zrozum. Chcę twojego dobra. Wszyscy chcą! Ta szkoła
ci na pewno pomoże. –westchnęła i oparła się dłońmi o wysepkę wpatrując się we
mnie zmartwionym wzrokiem.- Będzie ona trwała tylko sześć miesięcy. Kolejne
sześć będziecie albo w trasie, albo na urlopie. Szkoła cieszy się dobrym
powodzeniem. Skończyłeś szkołę bardzo wcześnie. Boże, nawet nie napisałeś
matury! *kolejne westchnięcie*. Po prostu się martwię ,okej? Jesteś moim synem.
Jedynym synem, którego kocham nad życie. Powinieneś wiedzieć ,że chcę dla
ciebie jak najlepiej…- spuściła głowę .
Wstałem i do niej podszedłem.
Wstałem i do niej podszedłem.
-Mamo..- jęknąłem.- Nie wykorzystuj mojej miłości do ciebie
w związku z moją pracą. – Przytuliłem ją do siebie opierając brodę o jej głowę.
Westchnąłem. –Jeśli cię to uszczęśliwi pójdę do tej szkoły czy jak to się zwie.
-Dokładniej PSC ***- posłała mi uśmiech. Wywróciłem oczami.-
Obiecuję ci będzie to najlepsza decyzja jaka cię w życiu spotkała.
Nie jestem
zbytnio do tego przekonany
____________________________________________________________________________________________________________
* 15
lipca ,Dzień świętego Swithina -tradycja mówi, że warunki pogodowe panujące
tego dnia utrzymają się przez kolejnych czterdzieści.
**persona- osoba
*** PSC- Private School for Celebrities (nie mam zielonego
pojęcia czy taka instytucja istnieje :D Wymyśliłam ją.
Rozdział= flaki z olejem. Niestety kilka pierwszych rozdziałów właśnie
takich będzie. Postaram się by rozdziały były regularnie dodawane. W
dzisiejszym rozdziale trochę poznałyście ,życie Harrego i Lottie. Postanowiłam
urealnić miłość jego do matki. Jednak nie chcę byście takiego łagodnego Harrego
sobie wyobrażały. Ponieważ na pewno pokaże swoje pazurki J
Hmmm… Nie wiem co jeszcze dopisać. To chyba tyle.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy J
Pozdrawiam.
Ada.xox
Ps. Macie tu Hazzę za przemiłe komentarze! :)