niedziela, 1 marca 2015

Chapter IV

Rozdział zawiera sceny erotyczne ,czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeśli nie chcesz tego czytać możesz spokojnie ominąć notkę.



  Najważniejsze spotkania odbywają się w duszy,
 na długo przed tym,
 nim spotkają się ciała.
Paulo Coelho -Jedenaście minut
26/27 sierpnia, Londyn
  
       Siedziałam oparta o szafkę kuchenną trzymając kubek zimnej herbaty. Podniosłam kubek do ust i upiłam łyk cieczy. Skrzywiłam się na gorzki smak. Telefon koło mnie za wibrował. Uśmiechnęłam się do imienia  widniejące na ekranie. Przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam komórkę do ucha.
-Halo?- odezwałam się. W słuchawce telefonu było słychać podniesione głosy , piski i śmiechy.
-Cześć, kochanie!- wykrzyknął Brad, skrzywiłam się lekko i oddaliłam urządzenie od ucha.
-No cześć ,cześć.- zaśmiałam się cicho. Bred wydał z siebie nieokreślony dźwięk.
-Bree?- odezwałam się.
-Zaczynam być zazdrosny…- usłyszałam głos mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Myślisz?- zachichotałam.
-Tak , tak myślę.
-Hmmm… Z tego co kiedyś słyszałam jestem tylko twoja.- zagryzłam wargę.
-To prawda. Tylko ja cię pieprzyłem…- powiedział na co wywróciłam oczami.
-Skąd wiesz ,że jestem teraz sama?- drażniłam się z nim.
-Ponieważ ostatniej nocy potrafiłaś tylko krzyczeć moje imię…- zawarczał.
-Jesteś nienormalny.- zachichotałam.
-Lott, muszę kończyć. Publiczność wzywa.- odezwał się.
-Kocha…- po drugiej stronie słuchawki rozległ się dźwięk przerywanego połączenia.
      Westchnęłam . Wstałam i poszłam  gdzie była reszta pudeł. Podniosłam jeden i ruszyłam w stronę schodów.
***
   Chłopak wpił się w jej usta z frustracją. Blondynka odwzajemniła czyn po czym zaczęła ściągać jego koszulkę. Oderwali się od siebie. On ściągnął spodnie wraz z bokserkami , a ona rozpięła swoją sukienkę pozostając tylko w wysokich czarnych szpilkach. Popchnął ją na kanapę i pochylił się nad nią pieszcząc ręką jej sutek. Z jej ust wydobywały się coraz to głośniejsze dźwięki. Ze stołu wziął prezerwatywę i niemal z czułością założył ją na swojego członka. Rozkraczył blondynkę dając jej jedną nogę na oparcie kanapy. Wszedł w nią gwałtownie wydobywając z siebie zwierzęce warknięcie. Ona cichutko jęczała , a on poruszał się w niej gwałtownie sprawiając ,że kanapa zaczęła się lekko przesuwać. W jego podbrzuszu  zaczęła formować się przyjemność . Jego ruchy zaczęły być niedbałe i coraz wolniejsze.  Stękał teraz wraz z dziewczyną, blondynka już dawno doszła i pozwoliła by kędzierzawy dokończył przyjemność. Kropelki potu lśniły się na jego ciele. Poruszył jeszcze trochę  biodrami ,a spięte mięśnie rozluźniły się. Opadł na dziewczynę zabierając jej dech . Zepchnęła go na dywan i powiedziała:
-Harry to musi się skończyć.
   Zaczęła się ubierać pospiesznie. Podeszła do  lustra i sprawdziła czy makijaż się nie rozmazał ,a fryzura czy nie jest zbyt rozczochrana.
Spojrzała na Harrego i z cichym westchnięciem pokręciła głową po czym wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.
Harry leżał z ręką na brzuchu patrzał się tępo w sufit jak tylko on potrafił.
-Skończyć. Musi.- powiedział do ciszy.
***
-Dziękuję bardzo .Proszę, reszty nie trzeba.- Uśmiechnęłam się serdecznie dając kierowcy taksówki sto funtów.
      On jedynie z uśmiechem podziękował i życzył miłego wieczoru. Stałam jeszcze chwilę patrząc jak pojazd znika mi z oczu. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w głąb  Regent’s Park. Z kieszeni wyjęłam komórkę i zadzwoniłam do Adama.
Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał…
-Cześć , tu Adam. Jak nie odebrałem najwidoczniej jestem zajęty. Po usłyszeniu sygnału, wiesz co robić! *pik*
-Ymm. Hej Adam. Pewnie już teraz śpisz, nie będę przeszkadzać. Zadzwoń kiedy się obudzisz, więc ten… słodkich snów. Cześć. – rozłączyłam się. Sięgnęłam do tylnej kieszeni , wyjmując słuchawki zahaczyłam o portfel ,który wyleciał na żwirową ścieżkę.
Przeklęłam  pod nosem i schyliłam się po niego. Poczułam mocne szturchnięcie  w ramie. Upadłam na tyłek krzywiąc się przy tym.
-O Jezu! Przepraszam.- Pochyliła się nade mną blondynka z niebieskimi oczami wyciągając rękę. Złapałam ją , a ona podciągnęła mnie z ziemi. Otrzepałam spodnie i schyliłam się tym razem po telefon i portfel.- Jeszcze raz przepraszam.- powiedziała blondynka patrząc na mnie .
-Nie ma sprawy Perrie.- uśmiechnęłam się do niej.
-Skąd ty… Nie wierze.- uśmiechnęła się szeroko przypatrując się mi uważnie.- Charlotte McFly! Kupę lat!- zapiszczała i rzuciła mi się na szuję. Poklepałam ją po plecach uśmiechając się pod nosem.
      Oddaliła się o krok nadal trzymając mnie w ramionach zacmokała:
-Cholera , nic się nie zmieniłaś.- zachichotała po czym znowu zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Taaa. Ciebie też miło widzieć.
-Co ty w ogóle tutaj robisz? – zapytała mnie.
- Sprawy służbowe ,że tak powiem.- wymusiłam uśmiech.- A ty?
-Co ja?- zrobiła głupią minę.
-Co tu robisz?
-Ym, ten .. U k-koleżanki byłam .- zająknęła się.
-Dobra… - nie będę wnikać.
-To ja muszę iść. Może spotkamy się jeszcze?- uśmiechnęła się do mnie zakłopotana.
-Jasne , jak będziesz miała czas to napisz.- po krótkim pożegnaniu , każda z nas ruszyła w swoją stronę.
      Czas przeciekał mi między palcami. W końcu przeszłam cały park i znalazłam się w miejscu gdzie Regent’s Canal łączy się z Tamizą. Jestem teraz gdzieś w okolicy  Paddington.
Słuchałam jak woda Tamizy obija się o betonowe brzegi i jachty. Brukowana ulica była oświetlona przez lampy. Spojrzałam na przeciwległe wieżowce. Na samej górze sześciopiętrowego wieżowca stał na balkonie z papierosem w ręku jakaś osoba. Sylwetka wydawała mi się znajoma. Wpatrywałam się w ową osobę przez dłuższy czas. Ona chyba też mnie zauważyła.
-Chcesz może wejść kochanie?! – krzyknął chłopak. Ledwo go usłyszałam.
-Chyba podziękuje!- odkrzyknęłam i ruszyłam dalej czując ciepło rozchodzące się po policzkach.

***
       Harry chichocze i patrzy jak postać dziewczyny znika w zasięgu jego wzroku. Oparł się o barierkę zaciągając się jeszcze mocniej papierosem.
Jego rozmyślenia przerywa dzwonek do drzwi. Przygasza papierosa i człapie do drzwi otwierając je z uśmiechem mając nadzieję ,że jest to dostawca od pizzy.      Jednak stoi przed nim Louis trzymając dwa opakowania z pizzą.
-Zauważyłem jak pizza podjeżdża to postanowiłem odciążyć chłopakowi  trochę roboty.- chłopak uśmiecha się do kędzierzawego . Harry robi gest by ten wszedł.- I weź tu wywietrzej albo zapal świeczki zapachowe. Śmierdzi seksem.- skrzywił się wpychając przyjacielowi ciepłe kartony a sam kieruje się do kuchni by wyciągnąć butelki browaru.
   Zielonooki wywrócił na ten komentarz oczami , nogą popchnął drzwi a one zamknęły się z trzaskiem. Podreptał za kumplem z zespołu kładąc jedzenie na blacie wysepki znajdującej się na środku kuchni.  Sam się o niego oparł patrząc jak Lou otwiera butelki piwa. Wiedział co zaraz miało nastąpić.
-Harry, musimy pogadać.

Kurwa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc wracam z jednodniowym opóźnieniem. Mam nadzieje ,że się nie gniewacie. ;) Chyba teraz będę tak pisać. Raz perspektywa Lott ,a potem Nobody. Czasami tylko Nobody lub też włączę innego z bohaterów.
Jestem troszkę zawiedziona małą ilością komentarzy ponieważ pod ostatnim rozdziałem było kilkadziesiąt wyświetleń ,a skomentowała tylko Carolina(Carly) .
I to właśnie tobie dedykuję rozdział! J Mam nadzieję ,ze ci się choć trochę podoba.
Pozdrawiam.
Ada.xox

 Jeśli przeczytałaś/eś proszę pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Daje on mi mnóstwo motywacji i szeroki uśmiech.♥

1 komentarz:

  1. Ojoj! Harry ma kłopoty! Musi w końcu wytrzeźwieć, zostawić kobiety i ocucić się do życia! :) Oj Harry, Harry :( :*

    OdpowiedzUsuń