Rozdział zawiera sceny erotyczne ,czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeśli nie chcesz tego czytać możesz spokojnie ominąć
notkę.
Najważniejsze
spotkania odbywają się w duszy,
na długo przed tym,
nim spotkają się ciała.
Paulo Coelho -Jedenaście minut
26/27 sierpnia, Londyn
Siedziałam oparta o szafkę kuchenną
trzymając kubek zimnej herbaty. Podniosłam kubek do ust i upiłam łyk cieczy.
Skrzywiłam się na gorzki smak. Telefon koło mnie za wibrował. Uśmiechnęłam się do
imienia widniejące na ekranie.
Przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam komórkę do ucha.
-Halo?-
odezwałam się. W słuchawce telefonu było słychać podniesione głosy , piski i
śmiechy.
-Cześć,
kochanie!- wykrzyknął Brad, skrzywiłam się lekko i oddaliłam urządzenie od
ucha.
-No cześć
,cześć.- zaśmiałam się cicho. Bred wydał z siebie nieokreślony dźwięk.
-Bree?-
odezwałam się.
-Zaczynam
być zazdrosny…- usłyszałam głos mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Myślisz?-
zachichotałam.
-Tak ,
tak myślę.
-Hmmm… Z
tego co kiedyś słyszałam jestem tylko twoja.- zagryzłam wargę.
-To
prawda. Tylko ja cię pieprzyłem…- powiedział na co wywróciłam oczami.
-Skąd
wiesz ,że jestem teraz sama?- drażniłam się z nim.
-Ponieważ
ostatniej nocy potrafiłaś tylko krzyczeć moje imię…- zawarczał.
-Jesteś
nienormalny.- zachichotałam.
-Lott,
muszę kończyć. Publiczność wzywa.- odezwał się.
-Kocha…-
po drugiej stronie słuchawki rozległ się dźwięk przerywanego połączenia.
Westchnęłam . Wstałam i poszłam gdzie była
reszta pudeł. Podniosłam jeden i ruszyłam w stronę schodów.
***
Chłopak wpił się w jej usta z frustracją.
Blondynka odwzajemniła czyn po czym zaczęła ściągać jego koszulkę. Oderwali się
od siebie. On ściągnął spodnie wraz z bokserkami , a ona rozpięła swoją
sukienkę pozostając tylko w wysokich czarnych szpilkach. Popchnął ją na kanapę
i pochylił się nad nią pieszcząc ręką jej sutek. Z jej ust wydobywały się coraz
to głośniejsze dźwięki. Ze stołu wziął prezerwatywę i niemal z czułością
założył ją na swojego członka. Rozkraczył blondynkę dając jej jedną nogę na
oparcie kanapy. Wszedł w nią gwałtownie wydobywając z siebie zwierzęce
warknięcie. Ona cichutko jęczała , a on poruszał się w niej gwałtownie
sprawiając ,że kanapa zaczęła się lekko przesuwać. W jego podbrzuszu
zaczęła formować się przyjemność . Jego ruchy zaczęły być niedbałe i coraz
wolniejsze. Stękał teraz wraz z dziewczyną, blondynka już dawno doszła i
pozwoliła by kędzierzawy dokończył przyjemność. Kropelki potu lśniły się na
jego ciele. Poruszył jeszcze trochę biodrami ,a spięte mięśnie rozluźniły
się. Opadł na dziewczynę zabierając jej dech . Zepchnęła go na dywan i
powiedziała:
-Harry to
musi się skończyć.
Zaczęła się ubierać pospiesznie. Podeszła
do lustra i sprawdziła czy makijaż się nie rozmazał ,a fryzura czy nie
jest zbyt rozczochrana.
Spojrzała
na Harrego i z cichym westchnięciem pokręciła głową po czym wyszła zatrzaskując
za sobą drzwi.
Harry
leżał z ręką na brzuchu patrzał się tępo w sufit jak tylko on potrafił.
-Skończyć.
Musi.- powiedział do ciszy.
***
-Dziękuję
bardzo .Proszę, reszty nie trzeba.- Uśmiechnęłam się serdecznie dając kierowcy
taksówki sto funtów.
On
jedynie z uśmiechem podziękował i życzył miłego wieczoru. Stałam jeszcze chwilę
patrząc jak pojazd znika mi z oczu. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w głąb Regent’s Park. Z kieszeni wyjęłam komórkę i
zadzwoniłam do Adama.
Pierwszy sygnał,
drugi sygnał, trzeci sygnał…
-Cześć ,
tu Adam. Jak nie odebrałem najwidoczniej jestem zajęty. Po usłyszeniu sygnału,
wiesz co robić! *pik*
-Ymm. Hej
Adam. Pewnie już teraz śpisz, nie będę przeszkadzać. Zadzwoń kiedy się
obudzisz, więc ten… słodkich snów. Cześć. – rozłączyłam się. Sięgnęłam do
tylnej kieszeni , wyjmując słuchawki zahaczyłam o portfel ,który wyleciał na
żwirową ścieżkę.
Przeklęłam
pod nosem i schyliłam się po niego.
Poczułam mocne szturchnięcie w ramie.
Upadłam na tyłek krzywiąc się przy tym.
-O Jezu! Przepraszam.-
Pochyliła się nade mną blondynka z niebieskimi oczami wyciągając rękę. Złapałam
ją , a ona podciągnęła mnie z ziemi. Otrzepałam spodnie i schyliłam się tym
razem po telefon i portfel.- Jeszcze raz przepraszam.- powiedziała blondynka patrząc
na mnie .
-Nie ma
sprawy Perrie.- uśmiechnęłam się do niej.
-Skąd ty…
Nie wierze.- uśmiechnęła się szeroko przypatrując się mi uważnie.- Charlotte
McFly! Kupę lat!- zapiszczała i rzuciła mi się na szuję. Poklepałam ją po
plecach uśmiechając się pod nosem.
Oddaliła się o krok nadal trzymając mnie w
ramionach zacmokała:
-Cholera
, nic się nie zmieniłaś.- zachichotała po czym znowu zamknęła mnie w
niedźwiedzim uścisku.
-Taaa.
Ciebie też miło widzieć.
-Co ty w
ogóle tutaj robisz? – zapytała mnie.
- Sprawy
służbowe ,że tak powiem.- wymusiłam uśmiech.- A ty?
-Co ja?-
zrobiła głupią minę.
-Co tu
robisz?
-Ym, ten
.. U k-koleżanki byłam .- zająknęła się.
-Dobra… -
nie będę wnikać.
-To ja
muszę iść. Może spotkamy się jeszcze?- uśmiechnęła się do mnie zakłopotana.
-Jasne ,
jak będziesz miała czas to napisz.- po krótkim pożegnaniu , każda z nas ruszyła
w swoją stronę.
Czas
przeciekał mi między palcami. W końcu przeszłam cały park i znalazłam się w
miejscu gdzie Regent’s Canal łączy się z Tamizą. Jestem teraz gdzieś w
okolicy Paddington.
Słuchałam
jak woda Tamizy obija się o betonowe brzegi i jachty. Brukowana ulica była oświetlona
przez lampy. Spojrzałam na przeciwległe wieżowce. Na samej górze
sześciopiętrowego wieżowca stał na balkonie z papierosem w ręku jakaś osoba. Sylwetka
wydawała mi się znajoma. Wpatrywałam się w ową osobę przez dłuższy czas. Ona chyba
też mnie zauważyła.
-Chcesz może
wejść kochanie?! – krzyknął chłopak. Ledwo go usłyszałam.
-Chyba podziękuje!- odkrzyknęłam i ruszyłam dalej czując
ciepło rozchodzące się po policzkach.
***
Harry
chichocze i patrzy jak postać dziewczyny znika w zasięgu jego wzroku. Oparł się
o barierkę zaciągając się jeszcze mocniej papierosem.
Jego
rozmyślenia przerywa dzwonek do drzwi. Przygasza papierosa i człapie do drzwi otwierając
je z uśmiechem mając nadzieję ,że jest to dostawca od pizzy. Jednak stoi przed nim Louis trzymając dwa opakowania
z pizzą.
-Zauważyłem
jak pizza podjeżdża to postanowiłem odciążyć chłopakowi trochę roboty.- chłopak uśmiecha się do kędzierzawego
. Harry robi gest by ten wszedł.- I weź tu wywietrzej albo zapal świeczki
zapachowe. Śmierdzi seksem.- skrzywił się wpychając przyjacielowi ciepłe
kartony a sam kieruje się do kuchni by wyciągnąć butelki browaru.
Zielonooki wywrócił na ten komentarz oczami ,
nogą popchnął drzwi a one zamknęły się z trzaskiem. Podreptał za kumplem z
zespołu kładąc jedzenie na blacie wysepki znajdującej się na środku kuchni. Sam się o niego oparł patrząc jak Lou otwiera
butelki piwa. Wiedział co zaraz miało nastąpić.
-Harry,
musimy pogadać.
Kurwa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc
wracam z jednodniowym opóźnieniem. Mam nadzieje ,że się nie gniewacie. ;) Chyba
teraz będę tak pisać. Raz perspektywa Lott ,a potem Nobody. Czasami tylko Nobody
lub też włączę innego z bohaterów.
Jestem
troszkę zawiedziona małą ilością komentarzy ponieważ pod ostatnim rozdziałem
było kilkadziesiąt wyświetleń ,a skomentowała tylko Carolina(Carly) .
I to właśnie tobie dedykuję rozdział! J
Mam nadzieję ,ze ci się choć trochę podoba.
Pozdrawiam.
Ada.xox
Ojoj! Harry ma kłopoty! Musi w końcu wytrzeźwieć, zostawić kobiety i ocucić się do życia! :) Oj Harry, Harry :( :*
OdpowiedzUsuń